Tygrys ma momenty, gdy nagle to, co do tej pory ulubione staje się wrogiem numer jeden. I już moja w tym głowa aby go do danej rzeczy ponownie przekonać. Tak było z żółtym serem. Gdy lubił, to chodził z całą kostką w garści. A potem nagle było Bleeee. Z przepastnego pudła z foremkami wyciągnęłam tę w kształcie małego autka. Teraz ranek wygląda tak, że Tygrys wdrapuje się na swoje krzesło i stukając rączką w stół woła:
-Tam, amam brumbrum. Tam, amam brumbrum
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz