Od samego początku Tygrys miał obiekcje co do owoców i warzyw w całości. Jeżeli coś było śliskie/mokre nie było szans na to by wziął to do ręki. A i z jedzeniem był problem. Ale jeżeli to coś wędrowało na łyżeczce w zmiksowanej formie to już było OK. Do czasu, aż zapałał bezgraniczna miłością do ogórków kiszonych. Śliskość przestała mieć znaczenie. Na widok słoika z ogórami Tygrys dostaje ślinotoku, podskakuje w miejscu z radości i zrobi wszystko byle się do nich dobrać. Im kwaśniejszy tym lepszy.
Ale nadal nie mogłam go nijak namówić na zjedzenie świeżego jabłka.
Ostatnio mam fazę na drugie śniadanie w stylu bento i już nie mogę się doczekać kiedy będę je przygotowywać dla Tygryska. Niedawno dostałam przesyłkę z Japonii z miniaturowymi widelczykami do sałatek owocowych. Pokroiłam jabłko w kostkę, wsypałam do miseczki i dałam mu widelec. Dziecię było zachwycone. Od tej pory nie ma problemu ze zjedzeniem jakiegokolwiek owoca. W kostkę, po całości, łapkę. Każde przejdzie.
Debiut filmowy Tygrysa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz